Ares
Wiek: 11 lat
Za TĘCZOWYM MOSTEM od 2001 roku
Ares był przy mnie odkąd tylko się urodziłam, w prawdzie nie był to mój pies tylko naszego bliskiego sąsiada ale że on nie miał czasu bo był zapracowany to zostawiał Aresa pod opieką mojego taty. Był dla mnie ogromny, miał waleczny charakter był pewny siebie. Nie było strachu iść z nim najciemniejszej nocy w jakimś zakamarku bo zawsze stanął by w naszej obronie. Gdy się urodziłam Ares miał już wtedy 6 lat, został znaleziony jako szczeniak niedaleko mojego bloku, ktoś go wyrzucił i błąkał się tak aż został przygarnięty ;) Chodź miałam wtedy nie zbyt dużo lat pamiętam jak leżał na boku na dywanie, a ja leżałam mu na brzuchu, zawsze bardzo się cieszyłam że mogę iść z nim i moim tatą na spacer. Pamiętam też taką sytuacje jak była piękna zima, mnóstwo śniegu, trzymałam Aresa na smyczy, a ten mocniej pociągnął ja upadłam na tyłek, a on ciągnął mnie po tym śniegu :) Już właśnie od tamtej chwili pokochałam psy, nie wyobrażałam sobie bez nich życia. Ares był chory, miał chore nerki, przestał chodzić na łapy, dostawał kroplówki ale to nie pomagało. Pamiętam że było lato, mój tata z jego właścicielem pojechali go niestety uśpić lekarz mówił że bardzo cierpi i już z tego nie wyjdzie, pamiętam że przepłakałam cały dzień na placu zabaw przed blokiem już wtedy byłam osobą która nie lubiła okazywać uczuć do tej pory tak jest nikt nie wie kiedy płacze, wole robić to w samotności :) Jako pięcioletnie dziecko straciłam swojego przyjaciela, było to dla mnie takie nie pojęte że już go więcej nie zobacze, nie przytule.. Pisząc te posty o moich poprzednich psach za Tęczowym Mostem będe płakać jak dziecko :)
Niestety mam tylko jedno zdjęcie Aresa które stoi w ramce u mnie w pokoju.
Zdjęcie robione 9 maja 1998 roku, miałam wtedy dwa lata :)
Strata przyjaciela - nawet jeśli do ciebie nie należał, zawsze bardzo boli. U mnie w rodzinie, ani w okolicy nigdy nie było psów, to ja - psiara - urwałam się z choinki nie wiadomo skąd, pokochałam psy i go zapragnęłam. Miałaś szczęście, że wychowywałaś się już z czworonogami :) Ś.P Ares, jest teraz szczęśliwy
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, pilnuję teraz mojej Miki która odeszła półtora roku temu :( Mam nadzieję że tam na górze kiedyś z nimi się spotkam
UsuńUwielbiam wspominać dawnych zwierzęcych przyjaciół, jednak zawsze przy tym płaczę, przy tym PRAWIE też :/
OdpowiedzUsuńAres musiał być fantastycznym psem, na pewno było mu z Wami wspaniale! ;)
Musisz myśleć w ten sposób, że już nic go nie boli i nie będzie bolało. Jeszcze kiedyś go zobaczysz, musisz tylko w to uwierzyć :)
Pozdrawiamy; psotaa.blogspot.com
Mam taką nadzieje :)
UsuńŁzy napływają do oczu, nic więcej nie potrafię powiedzieć.. To okropne stracić przyjaciela, mimo, iż byłaś młoda, na pewno łączyła Was silna więź. Nie mogę pohamować łez, kiedy czytam, że musiał być uśpiony..
OdpowiedzUsuń;(
UsuńPrzykro mi z powodu Aresa, ale na pewno przeżył w swoim życiu wiele wspaniałych chwil, również dzięki Tobie i tylko o tym musisz pamiętać :)
OdpowiedzUsuńhttp://nalamojpiesek.blogspot.com/
Mam taką nadzieje :)
Usuń