Witajcie! Otóż tydzień temu mój tata wpadł na pomysł czy nie pojechalibyśmy z nim do lasu na grzyby, pomyślałam ok Sara troche powędruje. No i zapakowaliśmy się i ruszyliśmy, pogoda była fajna bo było ciepło w miare. Sarze wzięłam dłuższą smycz bo nie puszczałam jej bo wiecie to nowe miejsce, strach troche z resztą psa nie puszcza się w lesie przynajmniej ja bym nie puściła, wiadomo lata różna zwierzyna itd no i pies może się zgubić. Więc przed wejściem do lasu spryskałam ją środkiem na kleszcze i mogliśmy wędrować. Niestety grzybów w ogóle nie było (!), szliśmy tak trzy kilometry w jedną strone i nic, Sara zadowolona język jej do pasa wisiał, spotkaliśmy żabe która się nas nie bała stała w miejscu i się patrzyła, Sarcia ją powąchała i poszła dalej. I tak maszerując w poszukiwaniu grzybów wracaliśmy z powrotem bo wszystkie zostały wybrane. I tak przeszliśmy 6 km. Sara po powrocie spała jak zabita ze trzy godziny. Jeszcze niedługo jak pogoda dopisze też wybierzemy się do lasu ale to na taki spacer już bez poszukiwań grzybów, ale jak narazie to pada deszcz ciągle i nie ma za bardzo jak. :(
M.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz